Szczęście narodowe brutto w Królestwie Bhutanu
Szwajcaria/Bhutan 2006; 50 min.
Przez ponad tysiąc lat Bhutan – małe himalajskie królestwo wielkości Szwajcarii, nazywane przez miejscowych Druk Yul, czyli „Ziemia grzmiącego smoka – żyło we wspaniałej izolacji pośród górskich łańcuchów, wciśnięte między Indie i Chiny.
Było odcięte od świata zewnętrznego przez warunki geograficzne i celową politykę.
Król Bhutanu, Jigme Singye Wangchuck od lat 60. XX wieku pomału wprowadza reformy i modernizuje kraj – pojawiły się drogi, elektryczność, auta, telefony, Internet i telewizja. Królewski program modernizacji kraju przebiega pod hasłem „Narodowe szczęście brutto ważniejsze jest od produktu narodowego brutto”.
Oglądając film i słuchając wypowiedzi mieszkańców, chwalących Króla za reformy, ministrów za pilnowanie narodowego wzrostu szczęścia ciężko uwierzyć w istnienie prawdziwie ideologicznego kraju.
A jednak jest – za górami, za lasami. Tylko 8000 turystów rocznie może podziwiać ten kraj i to za około 200 dolarów dziennie. Zachód powoli wkracza do Bhutanu, za pomocą telewizji (udostępnionej bardzo niedawno), mediów i internetu. Film rejestruje kraj przed odgórnym wprowadzeniem demokracji – mamy niepowtarzalną okazję zobaczyć prawdziwą oazę ideologii i egzotyki.
Bhutan ukontentowany
(Polityka – nr 4 (2689) z dnia 2009-01-24; Polityka. Sztuka Życia; s. 41-43)
Koncepcja szczęścia narodowego brutto (Gross National Happiness – w skrócie GNH) ma już wieloletnią historię. Jej początku szukać należy w himalajskim królestwie Bhutanu. W 1972 r. światły i humanitarny król tego górzystego i nieurodzajnego kraju Jigme Singye Wangchuck w odpowiedzi na narzekania, że ekonomia Bhutanu bardzo wolno się rozwija, ogłosił, że pod jego przywództwem podjęta zostanie w Bhutanie budowa oryginalnego systemu ekonomicznego, który oparty będzie na tradycyjnych buddyjskich wartościach duchowych. Priorytetowym jego celem miał być nie wzrost produkcji i dobrobytu materialnego, lecz życiowej satysfakcji poddanych. Była to sensowna idea, biorąc pod uwagę, że dla kraju, w którym do 1962 r. nie było jeszcze żadnej drogi bitej, szkoły ani szpitala, zasypanie ekonomicznej przepaści dzielącej go od gospodarczo rozwiniętej części świata byłoby celem mało realistycznym. Wielu ludziom wychowanych w tradycji zachodniego racjonalizmu inicjatywa króla Wangchucka wydawać się mogła nieco baśniowa. Amerykański dziennikarz Eric Weiner, który niedawno odwiedził Bhutan zbierając materiały do swej książki „Geografia szczęścia” (The Geography of Bliss, Hachette, 2008), także początkowo nie ukrywał swego sceptycyzmu. Wizyta zrobiła na nim jednak jak najlepsze wrażenie. Trafił akurat na historyczny moment, kiedy nowy król, absolwent amerykańskiej Phillips Academy i brytyjskiego Oxfordu, Jigme Khesar Namgyel Wangchuck wbrew powszechnym nastrojom ludu przeprowadził w kraju coś w rodzaju „demokratycznego zamachu pałacowego”, ogłaszając wybory. Plan zwiększenia szczęścia narodowego brutto nie został bynajmniej zapomniany i przybrał konkretne formy. Postęp mierzony jest w siedmiu wymiarach – ekonomicznym, środowiskowym, fizycznym, duchowym, społecznym i politycznym. Bhutan jest krajem małym i do niedawna nie był notowany w banku danych Ruuta Veenhovena. To kompleksowe podejście do promocji narodowego szczęścia musiało jednak być dość skuteczne, bo Veenhoven oświadczył ostatnio, że Bhutan zajmuje na jego liście wysoką ósmą pozycję, co w rankingu szczęśliwości stawiałoby go obok Islandii sprzed kryzysu i Kanady.
Krzysztof Szymborski